W ostatnim czasie przeczytać mogliśmy o dużym wyzwaniu polskiej służby zdrowia – niepokojąco wysoki odsetek praktykujących lekarzy jest w wieku emerytalnym. Problem jest palący, bo system zamiast zachęcać młodych lekarzy do pracy i rozwoju, rzuca im kłody pod nogi. Na szczęście może istnieć rozwiązanie tego problemu.
Według danych GUS, z niecałych 150 tysięcy praktykujących w Polsce lekarzy aż 31 tysięcy jest w wieku emerytalnym. Innymi słowy, z dnia na dzień służba zdrowia ryzykuje odpływem 20% wszystkich lekarzy. Pamiętajmy też, że sytuacja już dzisiaj nie jest różowa, bo jesteśmy w szarym końcu średniej europejskiej pod względem medyków przypadających na 1000 mieszkańców – w Polsce jest to 2,4 lekarza, w Unii średnio 3,6. Oznacza to, że nasz wynik może spaść nawet poniżej 2 lekarzy na 1000 obywateli.
Nadzieją są młodzi lekarze, których regularnie kształcimy. Rocznie na kierunki medyczne przyjmuje się około 8 tysięcy studentów. Jednak przed tymi, którzy z sukcesem ukończą studia, długa droga do praktykowania. Nie wspominając o jeszcze dłuższej drodze, by przez publiczny system opieki zdrowotnej zarabiać proporcjonalnie do wkładu wniesionego w ich wykształcenie i odpowiedzialności zawodowej. W efekcie wielu absolwentów wyjeżdża za granicę szukać godniejszych warunków pracy.
Jakie problemy trapią młodych lekarzy
Problemy służby zdrowia to nie tylko suche statystyki i długie kolejki. Doskonale pamiętamy jesień 2017 roku, kiedy lekarze rezydenci podjęli strajk. Wtedy zwrócili uwagę całego społeczeństwa na wspomniane problemy i wywalczyli wzrost wydatków na służbę zdrowia.
Jednak kryzysu służby zdrowia nie rozwiążemy zasypując go pieniędzmi. Problem jest systemowy, dlatego tak samo należy podejść do rozwiązania. Od wielu lat znaczna część Polaków, bo 66,8%, korzysta z prywatnej opieki zdrowotnej w różnych formach. Tak bardzo weszła nam ona w krew, że zaczęły ją dotykać te same problemy, co publicznej służby zdrowia – niska jakość oraz rosnące kolejki. Istnieje jeszcze jedno rozwiązanie, które powinno zapewniać wysoką jakość leczenia i odciążać system. Są nim prywatne praktyki poszczególnych lekarzy.
I tu pojawia się „niestety”. Niestety, w Polsce na otwarcie prywatnej praktyki decydują się prawie wyłącznie lekarze z olbrzymim doświadczeniem i renomą, najczęściej profesorowie medycyny lub praktycy bardzo konkretnych specjalizacji. Bariera kosztów otwarcia własnego gabinetu oraz procesy logistyczno-biznesowe, które się z tym wiążą, zniechęcają lekarzy – w szczególności tych młodych – do tej formy praktyki. W efekcie, nie widząc szans na poprawę sytuacji w publicznej służbie zdrowia lub rozpoczęcia prywatnej praktyki, która zapewniłaby godne życie, młodzi lekarze decydują się na emigrację.
Proste rozwiązanie skomplikowanego problemu
Problem został zdiagnozowany, teraz czas na leczenie: wspomniane wcześniej bariery należy znieść, by młodzi lekarze mieli możliwość rozwoju w kraju. Z pomocą na pewno przychodzi technologia w formie portali internetowych, jak Znany Lekarz. Dzięki niemu młodzi lekarze mogą budować swoją renomę i umawiać prywatne wizyty z pacjentami. Pozostaje pytanie, gdzie ich przyjmować.
Tutaj rozwiązanie może być zapożyczone z rynku biurowego – przestrzeń użytkowa w formie elastycznego najmu, nawet na godziny. W tej formie rynek biurowy podbijają tzw. coworkingi. W Polsce w połowie tego roku za pierwszą taką klinikę z gabinetami „na godziny” wzięła się gdyńska Grupa Cirrus Capital zajmująca się nieruchomościami komercyjnymi. Każdy lekarz będzie mógł wynająć gabinet na konkretne dni bądź nawet godziny i prywatnie przyjmować pacjentów.
– Widzimy w tym projekcie szansę na zysk dla każdej ze stron. Lekarze zyskają miejsce do prywatnej praktyki w przyjaznej dla nich formule, gdzie zarządzanie nieruchomością będzie po stronie operatora. Pacjenci zupełnie nową jakość leczenia, bo przecież każdy lekarz będzie pracował na siebie i swoją reputację. A inwestorzy, z którymi tworzymy projekt, możliwość zysku ze świadomością, że wspólnie robimy coś dobrego dla służby zdrowia – mówi Adam Komorowski, prezes Grupy Cirrus Capital.
Podobny model działa już na zachodzie, gdzie wielu lekarzy prowadzi prywatne praktyki, przyjmując pacjentów w wynajmowanych gabinetach. W Polsce prywatnych praktyk mamy niecałe 5 tysięcy, są to głównie ginekolodzy czy ortodonci. Rozszerzenie tej liczby i udostępnienie nowej formy współpracy z pacjentami dla lekarzy praktycznie każdej specjalizacji może realnie przyczynić się do walki z problemami służby zdrowia w Polsce.